Ani z biura, ani remote, czyli jak pracować w 2023

Możliwość pracy z domu stała się dla wielu prawdziwym zbawieniem, wtem nagle bańka wspaniałości pracy zdalnej zaczęła pękać, a technologiczni pionierzy wystosowali swoje nowe stanowiska w tej sprawie. A nie od dziś wiadomo, że wystarczy czasem jeden tweet Elona lub Marka, żeby reszta świata przyjęła ten sam punkt widzenia.


Trendy na polskim rynku pracy

Według raportu JustJoint IT – liczba ogłoszeń oferujących pracę w pełni zdalną zmniejszyła się o 8% w porównaniu do stanu z drugiej połowy 2022 r.

O 20% wzrosła liczba ogłoszeń proponujących tryb hybrydowy, a o blisko 9% stacjonarny.

Trendy dyktowane przez gigantów

Według Elona Muska praca zdalna jest moralnie niewłaściwa. Uważa on, że wszyscy uprzywilejowani taką możliwością, zapominają, że istnieją zawody, które całkowicie wykluczają opcję pracy zdalnej i rynek nie powinien dopuszczać do takiej dychotomii.

Mark Zuckerberg ma podobne stanowisko, choć argumentowane inaczej – wewnętrzne analizy w Mecie wykazały, że osoby pracujące zdalnie są mniej wydajne. Mark podkreśla, że łatwiej jest budować zaufanie osobiście i że relacje budowane offline pomagają im osiągać lepszą efektywność.

Z kolei Jeff Bezos wymaga pełnej, pięciodniowej pracy z biura w Blue Origin – podkreślając, że stanowią oni ”a work-from-work company” – natomiast w Amazonie oczekuje pracy w biurze tylko trzy dni w tygodniu.

Google, jak to ma w zwyczaju, wychodzi z kuszącą ofertą dla pracowników – hotel na terenie kampusu firmy w cenie 99 USD za noc. Taki model ma w założeniu ułatwić Googlersom przejście z trybu zdalnego w tryb hybrydowy. Co istotne, Google ogłosiło, że obecność w biurze będzie brana pod uwagę przy wynikach rocznych. Pracownicy Google’a, podobnie jak pracownicy Amazona, muszą pojawiać się w biurze co najmniej trzy razy w tygodniu.

I wisienka na torcie – kilka dni temu również Zoom wystosował do pracowników komunikat o konieczności pojawiania się w biurze dwa razy w tygodniu 😉

Praca zdalna nie jest dla każdego

W ujęciu biznesowym – praca zdalna nie nadaje się do każdego typu działalności. Startupy na wczesnym etapie działalności powinny pracować we wspólnej przestrzeni, żeby się poznać, nawiązać relacje i żeby to potem trzymało je w grze do wspólnej bramki. W przypadku tak małej skali każdy nowozatrudniony ma niebagatelne znaczenie dla przyszłości firmy/produktu, więc warto żeby założyciel rekrutował osoby z właściwym mindsetem i żeby obie strony mogły sprawdzić czy wspólne projekty czy procesy decyzyjne idą tak dobrze, jak dobrze rozmawiało im się w trakcie rekrutacji.

Tryb zdalny nie jest dla każdego… nowozatrudnionego. Niezależnie od typu firmy, nowo zatrudnieni ludzie powinni trochę pobyć w biurze. Tak, dosłownie – pobyć, nawet jeśli nie mają jeszcze tasków pod korek. To najlepszy czas na zrozumienie core’u firmy, atmosfery panującej w tejże i różnych, niepisanych, acz działających w niej zasad. A zatem: remote – OK, ale po okresie próbnym. Z moich obserwacji wynika, że wszyscy to wiemy, ale w praktyce bywa to zaniedbane i zostaje upchane do worka z sugestiami, a nie wymaganiami.

I w końcu – remote work nie jest dla każdego. Niezależnie od typu firmy czy stażu pracy, tak jak nie każdy potrafi pracować bez managera nad sobą (dlatego uważam, że turkus jest piękny, ale wymaga zatrudnienia hiper odpowiedzialnych i zaangażowanych ludzi), tak samo nie każdy potrafi w remote. Po prostu nie może być tak, że ktoś musi czekać trzy godziny na odpowiedź osoby, która żyje swoim życiem między 9-tą a 17-stą i trzy razy dziennie sprawdza Slacka.

Idealnie ilustruje to poniższy mem:


Mój wewnętrzny, bezmakijażowy, ubrany w dres i przywiązany do swoich ulubionych kubków, buntownik jest zwolennikiem pracy zdalnej. Ale racjonalna część mnie wie i rozumie, że to nie jest rozwiązanie idealne i raczej nie najzdrowsze.

Nie da się zaprzeczyć, że remote rozluźnia lub zubaża relacje z kolegami z pracy, managerami, szefami. A w trudnych dla biznesu chwilach, czymś, co utrzymuje ludzi we wspólnym dążeniu, jest poczucie zespołowości właśnie.

Z drugiej strony, zdalny tryb pracy pozwala ludziom się wyspać, ale też ogarniać prywatne obowiązki między taskami (zamiast stania 1/3 dnia przy ekspresie do kawy w biurze), a wyspany i spokojniejszy prywatnie człowiek dowiezie więcej niż ten niewyspany. I zapewne zrobi to lepiej. Ponadto, ludzie są w stanie zrobić więcej dzięki głębokiej pracy wykonywanej z domowego zacisza, łatwiej unikać ciągłego rozpraszania uwagi. Coś, co jest również plusem dla pracodawcy, ale niekoniecznie dla pracownika – praca zdalna nierzadko powoduje, że godziny pracy rozlewają się na cały dzień, a tym samym – możemy uzyskać np. odpowiedź na ważne pytanie od pracownika po godzinach, co jeszcze kilka lat temu graniczyłoby z cudem.

Jeśli nie biuro i nie remote, to co?

Przestańmy już debatować, co jest gorsze i stwórzmy coś lepszego. Oto moja wizja:

Tryb zdalny mógłby stać się benefitem do odblokowania w ramach pracowej grywalizacji. Ustalamy pewne warunki o ile nie jesteś na okresie próbnym, to możesz pracować w pełni zdalnie. Ale jeśli manager ma do Twojej produktywności/komunikacji jakiekolwiek zastrzeżenia, wracasz do pracy z biura.

I tak, biuro nie sprawi, że ktoś, kto chce się obijać, nagle weźmie się ostro do roboty, ale faktem jest, że nie każdy radzi sobie z domowymi rozpraszaczami tak samo dobrze i może niektórym trzeba je usunąć, żeby mogli po prostu skupić się na pracy.

Osobiście nie jestem za tym, żeby tak jak Google ”rozliczać” ludzi za dni pracy z biura, ale można np. uznać, że dla pojawiających się w biurze częściej niż rzadziej, będą przewidziane dodatkowe punkty w ramach feedbacków rocznych. I może jakieś bardziej namacalne benefity, dla których ludziom naprawdę CHCIAŁOBY się lub OPŁACAŁOBY się przychodzić.

W skrócie: rób wszystko, żeby praca z biura była maksymalnie seksi.

W TIVIX-ie, firmie, dla której obecnie pracuję, mamy tzw. biurowe środy i wtedy jemy wspólnie lunch, gramy w różne gry i dzień ten jest odgórnie bardziej dedykowany socjalizacji aniżeli pracolizacji. Przychodzenie do biura w środę jest nieobligatoryjne, ale dzięki fajnym obiadom i licznej frekwencji, ludziom po prostu chce się przychodzić. I o to właśnie chodzi, żeby nikt nikogo nie zmuszał, ale żeby było to na tyle fajne, żeby nawet nie trzeba było.


W tej materii inspirowałabym się też Google’m, który od zawsze dbał, żeby w biurach było nie tylko maksymalnie ”miło”, ale też funkcjonalnie, zapewniając opiekę dla małych dzieci i tak dalej. Zapytałabym się zatem ludzi, co mogę zrobić za nich (co zapewnić im w zamian), żeby czas zmarnowany w komunikacji miejskiej lub korkach wciąż im się opłacał.

Niech to będzie choćby ten jeden dzień w tygodniu, ale to pozwoli małym kosztem (tylko raz w tygodniu stoisz w korkach do biura lub biegniesz na tramwaj) polepszyć relacje i zbudować tzw. team spirit.

Oczywiście, nie można zapominać przy tym o wyjazdach integracyjnych (!), ale połowa nieśmiałków na niego nie pojedzie, jeśli nie będzie miała okazji najpierw poznać ludzi w bardziej komfortowych warunkach, czyli w biurze 😉

Z elastycznością i produktywnością, cheers!
O.

Aleksandra Rajkowska

One thought on “Ani z biura, ani remote, czyli jak pracować w 2023

  1. Imho praca zdalna to naturalny kierunek rozwoju pracy programisty/większości stanowisk związanych z IT. Z moich obserwacji wynika, że urojenia pracodawców odnośnie produktywności wynikają znacznie częściej z braku zaufania, braku kompetencji, chęci mikromanagementu i własnych kompleksów niż z faktycznego zmniejszenia produktywności devów. Osobiście spotkałem się z dokładnie jednym przypadkiem kiedy było odwrotnie, gdzie developer po prostu mało pracował. Jednym! 😀 Praca z biura magicznie nie sprawi, że produktywność wzrośnie, o czym w sumie napisałaś. Biuro jest głośne i ma znacznie więcej rozpraszaczy niż domowy kącik. I jasnym jest, że ktoś tam wstawi pranie, zmyje naczynia czy coś w tym stylu w czasie pracy. Ale, tak jak napisałaś, to nadal znacznie lepsze niż picie kawy przez 1/3 dnia w biurze. Godziny nadal będą się zgadzać.

    Oczywiście praca z domu nie będzie dla każdej osoby dobra, jak ktoś ma małe dziecko albo jest po prostu ekstrawertykiem, może szybko się zmęczyć takim trybem pracy.

    Jeśli chodzi o core hours, czyli 100%ową dostępność w określonych godzinach, to ja bym to rozdzielił na dwie rzeczy. Jedno to praca zdalna. A druga to praca asynchroniczna. Ta pierwsza określa miejsce pracy. A ta druga godziny pracy. Praca zdalna nie musi być asynchroniczna, tak jak asynchroniczna nie musi być zdalna. Możesz pracować z domu i mieć core hours 10-14 np i wtedy masz siedzieć na tyłku przed kompem. Możesz też nie mieć core hours i przychodzić do biura na 10, potem wyjść, wrócić i wyjść. Na siłownię, na basen, gdziekolwiek. Chodzi mi o to, że możesz pracować zdalnie i mieć zamrożone godziny pracy.

    Myślę, że praca zdalna nie jest w ogóle problemem, jeśli już jakiś chcemy wskazać, to są to albo nieokreślone core hours albo brak respektowania ich. A takie coś może być dopisane do umowy przecież i być egzekwowane bardziej formalnie niż jest teraz, bo sytuacja kiedy ktoś czeka 2h na odpisanie na Slacku jest patologiczna 😀 ale z drugiej strony, jak ktoś podchodzi do Ciebie w biurze i Ci przerywa pracę też jest patologiczna 😀

    Jeśli pracodawcy będą chcieli powalczyć z home office’em, to najlepszym orężem będzie… Kasa. Czyli niech dadzą tyle pieniędzy, żeby zagorzali fani pracy zdalnej mogli wycierać łzy stówkami 😀 każde inne rozwiązanie to półśrodki.

    Tak czy siak, fajny artykuł, lekko się czyta:)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Do góry