Jest środek sezonu ogórkowego, zatem odłóżmy marki w IT na bok i zróbmy sobie od tego wakacje. Dziś opowiem Wam historię niesamowicie wyjątkowej marki, która nie chce rosnąć, a mimo to ma się świetnie.
Patagonia. Amerykańska firma z siedzibą w Kalifornii, specjalizująca się w produkcji sprzętu turystycznego, głównie odzieży, założona w 1973 roku.
W Polsce nie jest ona aż tak rozpoznawalna, jak na rodzimym rynku oraz w krajach nordyckich, ale może niektórzy z Was kojarzą ten brand pojawiający się na czapkach, bluzach i polarach w amerykańskich filmach.
Patagonia dbała o środowisko zanim to było modne
Firma od lat stosuje politykę minimalizowana swojej produkcji, udowadniając konkurencji, że można być eco-friendly, a jednocześnie wciąż na szczycie.
Od 1985 roku Patagonia przekazuje 1% swoich rocznych przychodów na rzecz ochrony przyrody, co w sumie dało już kwotę ponad 80 milionów dolarów.
Marka wymyśliła również autorską technikę produkcji jeansów, dzięki której zużywa się 30% mniej energii i 84% mniej wody, a do atmosfery przedostaje się o 25% mniej dwutlenku węgla niż w standardowych procesach produkcyjnych.
Od 1996 roku do produkcji swoich ubrań stosuje wyłącznie organiczną bawełnę.
Co więcej, marka zwraca uwagę nie tylko na ekologię, ale równie chętnie angażuje się w działania społeczno-polityczne.
Z okazji Black Friday marka zamieściła powyższą reklamę z napisem Nie kupuj tej kurtki, a sprzedaż… wzrosła o jedną trzecią. Czy to nic innego jak sprytna i wnikliwa strategia marketingowa? Cóż, nigdy nie możemy być pewni ile kreacji jest w kreacji.
Na szczęście idea zrównoważonego rozwoju w Patagonii wykracza daleko poza kampanię marketingową, ale o tym za chwilę.
W 1991 nastąpił wielki kryzys w historii Patagonii – niekorzystna sytuacja ekonomiczna doprowadziła od konieczności zwolnienia 1/5 pracowników. Nastąpiła reorganizacja. Przyjęta została strategia wolniejszego lecz stałego i pewnego rozwoju. Jak widać, był to doskonały i przemyślany ruch, który zapewnił Patagonii odporność na wahania rynkowe.
Marka do swojej oferty wprowadziła ubrania z recyklingu. Dziś recykling i naprawa produktów stanowi znaczną część ich modelu biznesowego.
Mało tego, Patagonia rozpoczęła również sprzedaż odzieży używanej w swoich sklepach stacjonarnych w Stanach.
Chcemy by klienci sprzedawali nam z powrotem nasze produkty. Czyścimy i naprawiamy te produkty, przy użyciu najnowszych technologii, a potem odsprzedajemy je ponownie po o wiele niższej cenie. W przyszłości również chcemy zacząć wynajmować odzież. Te programy są tak zaprojektowane, że będzie je można łatwo skalować na cały świat.
Patagonia postawiła również na bezkompromisowe ograniczanie punktów swojej sprzedaży, w tym platform internetowych. Kończy współpracę z wszystkimi podmiotami, które nie chcą współpracować z firmą na jej zasadach.
Marka chce stworzyć nową definicję sukcesu, której miarą nie będą wzrosty wyników sprzedaży.
Ryan Gellert, dyrektor generalny marki oznajmił niedawno, że jego firma… nie chce już rosnąć. Nie trzeba chyba dodawać, że to świetny PR-owy zabieg ze strony Patagonii. Po wystąpieniu foundera szum wokół marki był gwarantowany.
Ruch anti-growth a przyszłość i reszta świata
Czasy się zmieniają. Pamiętacie jeszcze popularną polską kampanię z Lindą Pij mleko, będziesz wielki? Dziś prasa zdrowotno-dietetyczna stanowczo przeczy temu sloganowi i zdecydowanie odradza picie mleka, uświadamiając ludzi o jego szkodliwości.
Czy nie podobnie jest w tym przypadku? Kiedyś hustle, wzrost, intensywny rozwój, dziś? Slow life, slow biz, time is on my side i work-life-life balance.
No i najważniejsze: czy procesy produkcji i sprzedaży zaprojektowane przez załogę Patagonii mogą być łatwo skalowalne przez innych? Czy taki kierunek może stać się globalnym zjawiskiem i być obierany przez część organizacji?
Kierunki strategiczne Patagonii idealnie wpasowują się w minimalistyczno-eko-zero-waste-slow-lajfowe trendy. Z pewnością nie jest to ruch dla wszystkich, ale być może marki zbliżone rangą do Patagonii zechcą tą drogą podążać.
Ostatnio natknęłam się na taki post:
Ci, którzy mówią, że nazwy stanowisk nie grają roli, to zwykle ludzie z managementu, czyli ci, którzy nie chcą lub już nie muszą nikomu nic udowadniać. Czy nie podobnie jest z popularnością, majątkiem, wzrostem? Niewykluczone.
To trochę jak z modyfikowanym mięsem. Jobs mówi, że zamożne społeczeństwa powinny w imię ratowania planety przejść na dietę wykluczającą mięso zwierzęce i produkować mięso modyfikowane. Biedne kraje nie mogłyby sobie na to pozwolić. Tu jest podobnie. Nie wszystkich stać na bycie anty-growth (dosłownie i w przenośni).
Jednak niezależnie od tego jak niewielką, słabo rozpoznawalną czy z małym kapitałem marką jesteśmy, wszyscy możemy podejmować wybory wspierające lepsze jutro naszej planety, czego sobie i Wam życzę.